Świat wypadł z formy… zapanował Nowy Ład. Jego granice wyznaczają – dystans, maska, izolacja, wirus, pandemia, walka, obostrzenia.  Piętrzące się zakazy i nakazy wpędzają w poczucie zagrożenia. Trwa wojna tylko wróg jest niewidzialny, a przez to groźniejszy. Można nim manipulować jak się chce. Rujnować wszystko, co tylko się da: gospodarkę, edukacje, kulturę, relacje międzyludzkie. Wydaje się, że ten stan nie ma końca. Czyżby krok po kroku odbierano nam wolność?

Odpowiedź znalazłam w niewielkiej książce, której treść poruszyła mnie do głębi, udowadniając tym samym, że to my nadajemy życiu sens, bez względu na otaczające nas okoliczności.  „Człowiek w poszukiwaniu sensu” – to książka Viktora Frankla, która „podpowiada”, jak nie poddać się opresji i nie pozwolić odebrać sobie wolności. Tego daru, który wystawia nas na próbę w sytuacji skrajnej, który nigdy nie jest łatwy do udźwignięcia, bo wynika zawsze z naszego indywidualnego wyboru. Autor udowadnia w swoim tekście, że człowiekowi można odebrać wszystko z wyjątkiem jednego – swobody wyboru swojego postępowania i obrania drogi jaką będzie podążał. 

To, w jaki sposób człowiek akceptuje swoje przeznaczenie i cierpienie, jakie ono z sobą niesie, to, w jaki sposób bierze na barki swój krzyż, może być dla niego – nawet w najtrudniejszych chwilach – wyjątkową okazją do pogłębienia sensu własnego życia. Może bowiem wbrew wszystkiemu zachować odwagę i bezinteresowność albo walcząc zaciekle o przetrwanie, zapomnieć o swojej ludzkiej godności i zniżyć się do poziomu zwierzęcia. Człowiek może zatem wykorzystać szansę, jaką daje mu życie i wzrastać moralnie na przekór temu, co się z nim dzieje, ale może też ją odrzucić. Jego decyzja świadczy zaś o tym, czy jest godzien swojego cierpienia, czy też nie. 

Wsłuchuję się w odpowiedź mężczyzny – więźnia Auschwitz, który każdego dnia szukał sensu, aby żyć dalej i trzymać się tego życia, nawet, gdy śmierć zaglądała w oczy. Zniewolenie, poniżenie, głód, strach, gniew i wszechobecne zło  jakie tam się odgrywało, nie zdołały złamać tego człowieka. Wola przetrwania była silniejsza.  Zadawane tam bestialstwo nie było w stanie odebrać sensu życia. Autorowi podczas trzyletniego uwięzienia wybrzmiewały słowa Nietzschego: „Ten, kto wie dlaczego żyje, nie troszczy się o to jak żyje”.     

Frankl udowadnia w swoim dramatycznym eseju, że nie otaczające złe warunki, nie okrucieństwo drugiego człowieka, nie bezduszny system ma nad nim władzę, ale tląca się w nim iskra wolności i silna wola pozwala przetrwać piekło. Autor nie oszczędza odbiorcy. Przywołuje obrazy odrażających występków, drapieżnych oprawców i bezwzględnego systemu obozowego. Jednak nic nie jest wstanie odebrać „płomyka” wewnętrznej siły, która wytycza cel do tego, aby odnieść zwycięstwo nad zniewoleniem, zezwierzęceniem, apatią, a wreszcie śmiercią. 

Bez względu na to jak przerażająca jest sytuacja, wszystko jest w nas. Nikt nie jest w stanie zawładnąć naszą duszą, której jedynym pragnieniem jest wolność. A ta zawiera w sobie całe światy: sens jaki nadajemy życiu, miłość, dążenie do prawdy, realizację celu. Prowokuje wolę życia, nie poddawanie się lękom, zakłada zaufanie, nadzieję i wiarę. Relacja Frankla stawia nas na psychologicznym progu. Zmusza do zadania sobie wielu pytań, a jedno z nich brzmi:

Czy można wznieść się ponad wszystko, co przynosi los?

Pytanie to nie odnosi się tylko do opisywanej dramatycznej historii. Czy codziennie w obliczu różnych sytuacji nie podejmujemy ważnych decyzji? Czyż nie mierzymy się z przeznaczeniem? Wybierając to, co dla nas najlepsze, słuszne i prawdziwe. Przecież nieustannie towarzyszy nam wybór, między tym, co oczywiste, dobrze znane i bezpieczne, a tym co podpowiada nam serce, a co nie jest zgodne z opinią i  postępowaniem ogółu. Bierzemy pełną odpowiedzialność za siebie i za zgodność swego postępowania z tym, co służy uniwersalnemu życiu we wszystkich jego przejawach.

Dziś, jak nigdy od czasu wojny, człowiek zastanawia się nad istotą wolności? Szuka sensu w tej „pandemicznej aferze”, która zbiera swoje żniwa… Przejmowanie kontroli odbywa się powoli, systematycznie, tak aby nie wzbudzać większego popłochu, aby zredukować prawa przez drobne i niedostrzegalne ograniczenia. Najważniejsze, aby przejąć kontrolę nad ludzkimi umysłami, odpowiednio wzbudzając strach. Destrukcyjna siła lęku odbiera wszystko, co do tej pory było bezpieczne i miało życiodajną siłę. Zachodzą zmiany, których nie rozumiemy. Nagle okazuje się, że wszystko w co wierzyliśmy, i co dawało nam poczucie kontroli oraz poczucie bezpieczeństwa, jest niezwykle kruche. Wychodzi na jaw, że nasze rytuały, obyczaje sposób w jaki budujemy relacje z ludźmi nie są trwałe. Życie utraciło swój dawny rytm. Teraz wszystko zależy tylko od naszego wyboru. Od tego jaki nadajemy życiu sens. Jakie pytanie sobie stawiamy? Czy mamy wewnętrzną zgodę na to, co dzieje się wokół nas?  Dawny świat już nie wróci, transformacja jest w toku. 

„Człowiek w poszukiwaniu sensu” Frankla, może stać się idealnym drogowskazem na obecną chwilę. Pisarz – psychiatra udowadnia, że człowiek odarty ze wszystkiego co zewnętrzne, pozostawiony jest subiektywnej decyzji jakim pozostanie człowiekiem w ostateczności. Jego największą siłą jest wolna wola – mimo dramatycznych okoliczności, ograniczeń zawsze ma możliwość wyboru. Lektura jest ponadczasowym pamfletem na temat cierpienia, miłości i sumienia, receptą na przetrwanie.  Skłania do zadania sobie pytań o sens zniewolenia, o sens zmian jakie się dzieją, o sens choroby i odchodzenia… 

(…) nawet bezbronna ofiara beznadziejnej sytuacji, stojąca w obliczu losu, którego nie sposób zmienić, może wznieść się ponad siebie, przerosnąć siebie i tym samym stać się innym człowiekiem. Ktoś taki może przemienić osobistą tragedię w triumf.