Podobno w życiu chodzi o coś więcej niż tylko bycie szczęśliwym. Raczej o doświadczanie całej gamy emocji: smutku, żalu, zachwytu, złości, a przede wszystkim o odczuwanie miłości. Bo tylko emanowanie i wyrażanie miłości jest najlepszym lekarstwem na stres i lęk, w którym obecnie się znajdujemy. Dzięki uważnemu słuchaniu, miłym słowom, wyrażającym uznanie, podziw i wdzięczność, łączymy się z harmonią i radością w sercu, z pięknem życia. Lepszy świat istnieje – jest w nas!
W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość. Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy. I wtedy nie możemy być sobą. Jest się dla siebie zupełnie obcym. Tak zupełnie i bez reszty obcym dla samego siebie.
Mając bogactwo i zdrowie, urodę, talent… bez miłości nie ma nic. Światu brakuje tego najważniejszego uczucia. Nasze czasy są pełne seksu, ale niewiele w nich miłości, tej miłości, która zmienia rzeczy zwyczajne we wspaniałe, wielkie, czarowne, przyprawiające o zawrót głowy. Takiej miłości, która zbliża wszystkie stworzenia, łączy serca, jest pełna akceptacji i szacunku. Tej otwierającej też naszą duszę, na okazywanie uczucia wobec innych.
Obecnie, uczucie jest traktowane jako handel wymienny: dam ci coś, jeśli ty dasz mi najpierw. Dlatego poczekam, bo niewiele oferujesz… namyślę się czy warto inwestować w tę relację. I tak rozważam wszystkie za i przeciw, obrastając murem obojętności, cynizmu, złości, niecierpliwości, raniących słów, szyderstwa.
Za często postrzegamy to jako transakcję, na której mamy jedynie zyskiwać. To takie złudne… Bo życie pisze swój scenariusz i rozsypuje związek biznesowy, jak domek z kart. Wchodząc w taki układ asekurujemy się, myślimy, że tak będzie prościej łatwiej i przyjemniej. Krzywdzimy siebie i innych po drodze, myśląc że tak już jest, że cierpienie jest wpisane w nasz los, że stracimy to, co z takim mozołem gromadziliśmy. Przecież to wszystko co mamy, co znaczymy, co powiedzą inni… Jednak życie nie wymaga od nas byśmy pozostawali sami czy w niszczących przemocowych związkach, toksycznych relacjach.
Najważniejszą cechą miłości jest wolność. Z chwilą, gdy pojawia się kontrola, przymus albo konflikt miłość umiera. Pomyśl na chwilę o tych wszystkich przymusach i kontrolach ze strony innych ludzi, którym poddajesz się, kiedy tak lękliwie żyjesz zgodnie z ich oczekiwaniami, by kupić ich miłość albo zyskać ich aprobatę, albo z obawy przed ich stratą. Antonny de Mello
W efekcie nigdy nie odczuwamy satysfakcji i głębi płynącej z otwartego, kochającego serca. Nieustannie pozostajemy „nienasyceni”, rzucając się w wir pracy, uzależnień, często depresji czy innych chorób. Ciągle odczuwamy dojmujący brak, czekając aż ktoś da nam to czego pragniemy. Tak nie jest! Prawdziwy karmiący związek nie służy temu, byśmy coś na nim zyskali. Stawką jest to, co decydujemy się wnieść do takiej relacji. Rozumiemy, że miło jest ofiarować to za czym sami tęsknimy, że właśnie w ten sposób – dając otrzymujemy i otwieramy się na doświadczanie miłości.
Zauważamy jak ważne dla nas jest wsłuchiwanie się w drugą osobę, poznawanie jej, rozumienie. W tej obserwacji otwieramy serce, zatrzymujemy się. Odnajdujemy skarby – spokój, wdzięczność, harmonię i to, że pragniemy je wyrazić. Nagle okazuje się, że nasze życie jest pełne, że niczego nam nie brakuje – mamy wszystko. Bez życiodajnej relacji jesteśmy niczym. Dlatego, szczególnie teraz, tak bardzo pragniemy bliskości, szczerych relacji, pięknej miłości.
Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i o serce olśnione miłością. Albert Camus
Czas pandemii jest czasem na rozrachunek z dotychczasowym życiem. To czas transformacji. Ten okres ma nam uświadomić, co jest dla nas najważniejsze, co nas wzbogaca, co pomaga w wyrażaniu i doświadczaniu naszego najwyższego potencjału – mocy serca. To czas naszej ewolucji, która uświadomi nam, że liczą się budujące, bliskie relacje, że zaczniemy postrzegać siebie nawzajem jako istoty piękne i potężne. Nauczymy się, że wszyscy jesteśmy równi, a nasze obcowanie z ludźmi, ze zwierzętami, z naturą z istnieniem jest życiodajne, oparte na miłości.
Pięknego Dnia Miłości
https://youtu.be/2gxY9Omllqo
Pozwolę sobie nie zgodzić z twierdzeniem, że wokół nas nie ma miłości lub że jest to handel wymienny. Wszystko zależy od podejścia do ludzi lub spojrzenia, przede wszystkim tak aby nie doszukiwać się w nich wyrachowania. Wiem, można by powiedzieć, że to naiwność, ale zdecydowanie lepiej mi się żyje widząc w ludziach dobro, a nie skupiając się na wyobrażaniu sobie czegoś co nie musi być prawdą. Owszem sparzyłem się wiele razy ale mimo wszystko nadal jestem niepoprawnym optymistą.
Z kolejną wspomnianą kwestią, że rzucamy się w wir pracy z powodu niedosytu też się nie zgadzam. Każdy jakiś jest i nie musi to być koniecznie pracoholik ale po prostu człowiek, który okazuje drugiemu miłość poprzez wykonaną pracę.
Oczywiście zgadzam się z tym, że każdy człowiek potrzebuje odwzajemnienia ale różnica polega na tym, że oczekiwać a wierzyć, że się stanie jest sporą różnicą.
Tak czy inaczej interesujący artykuł, który mam nadzieję, otworzy komuś oczy 🙂
Witaj. Dziękuję za komentarz.
Nie napisałam, że nie ma miłości. Zaznaczyłam, że niewiele jest przypadków uczucia płynącego z serca, uczucia szczerego, bezinteresownego. To rzadkość, patrząc po ilości rozwodów wśród znajomych i tego co się dzieje. Możemy się łudzić, że wszyscy kierują się tylko szczerymi emocjami, ale tak w większości przypadków nie jest. Wynika to z lęku przed uczuciem, przed ryzykiem, że czar pryśnie, przed zranieniem, też wizją „jakiejś” straty itd. Ludzie często nie rozumieją, że otwieranie serca na zranienie nasze czy innych, to praktykowanie życia przepełnionego mocą miłości. To trudne, jednak jest to jeden z elementów tego życia… Obecnie większość z nas ewoluuje do miłości, a w tej ewolucji kluczowe są bliskie relacje, które są autentyczne i dają moc.
Czy okazywanie miłości przez pracę tworzy piękną i zdrową relację? Wątpię. Co mi z takiego uczucia, kiedy partner nieustannie siedzi w pracy? Czy efekt tej pracy zrekompensuje mi jego brak? Czy dzięki temu poznam go lepiej? Zrozumiem? Czy on pozna mnie? Nie oszukujmy się – pracoholizm to ucieczka. To kolejne uzależnienie, jak wiele innych i nie ma nic wspólnego z budowaniem uczucia. Często okazuje się, że ktoś daje więcej, bo zatraca się w pracy, a to już zaburzenie równowagi, prowadzące do roszczeń, pretensji, urazy, żalu, samotności.
Piszesz: „oczekiwać a wierzyć, że się stanie jest sporą różnicą”, ale ja twierdzę, że to można połączyć, szczególnie teraz, gdy przymusowo zostaliśmy zamknięci. W pewnym sensie część z nas jest skazana na siebie i już to powoduje, że albo się do siebie zbliżymy, albo zrozumiemy, że nic nas nie łączy. Ważne jest wsłuchiwanie się w drugą osobę, poznawanie jej, rozumienie, a wtedy oczekiwanie i wiara stają się faktem.
Cóż mamy odmienne zdanie😉 czy tez spojrzenie na temat.
Czy okazywanie miłości przez pracę tworzy piękną i zdrową relację? Oczywiście. Zauważ, ze napisałem, że nie musi być pracoholikiem aby zajmował się w dużej mierze pracą. W przypadku mieszkania w domku, np jak ja, praca jest konieczna jak i „przesiadywanie” w niej po to aby dwojgu „kochających się” mieszkało się przyjemnie. A to może być rekompensatą jego nieobecności🙂
Jeśli tak założyliście, to OK. Masz rację, a propo pracy. Rzeczywiście, napisałam o pewnej mocnej dysproporcji, a ta nigdy nie jest zdrowa.
Piszę też o tym, że w obecny czas dużo zmienia, w kwestii uczucia i pewne aspekty odchodzą, naturalnie w przeszłość.
Pozdrawiam i dziękuję za dyskusję.