Na bladoniebieskim tle wyraźny zarys mężczyzny, który jest skupiony na badaniu. Wszystko wskazuje na to, że jest lekarzem: maseczka, stetoskop, rękawiczki. Co bada? Nasłuchuje? Pod obserwacją jest mózg. Cóż za zmiana? – myślę. A może w sytuacji jaką obecnie mamy, to wcale nie jest takie zaskakujące? Czy o chorobę tu chodzi? Na pewno! Bo umysł w czasie pandemii wymaga szczególnej troski…
Najnowszy numer Blizy – przyciąga kontrowersyjną okładką, autorstwa Magdaleny Danaj. Rysowniczce idealnie udało się odtworzyć stan naszej świadomości. Czy umysł w stanie epidemii też choruje? Czy ulega zbiorowej panice? Podejmują ten temat redaktorzy, dziennikarze kwartalnika artystycznego, analizując obecną sytuację z punktu widzenia kulturowego, socjologicznego, a nawet historycznego. Dyskutują jakie zmiany w komunikacji, w sferze zachowań czy w przekazie medialnym wnosi czas alienacji społecznej. Na ile nas rozwija kulturowo, a być może ogranicza. I co najważniejsze, jak bardzo nas ta sytuacja zmienia wewnętrznie?
Zostały odebrane prawa do zgromadzeń, do przemieszczania się. (…) czy wyniknie jakaś nauka z pandemii. Wielu dziennikarzy, publicystów uznaje, że wrócimy do normalności, ale jakby lepsi. Bardziej współczujący, bardziej demokratyczni, ekologiczni wreszcie. Otóż nic podobnego. (…) Żeby nastąpiła prawdziwa przemiana, musiałoby dokonać się głęboka rewolucja Frommowska. Przejście od „mieć” ku „być”. A to utopia.
Taka rewolucja nie ma miejsca. Nikt nie zadaje pytań o sens egzystencji? Naturę zła? O problem winy i kary? Raczej martwi się o to czy w szafce kuchennej ma odpowiednią ilość ryżu, makaronu, fasoli czy spirytusu, a w zanadrzu zapasy papieru toaletowego. Bo pandemia w czasach „płynnej nowoczesności” jest rozgrywana zupełnie inaczej niż w dziełach Daniela Defoe czy Alberta Cumasa, do których odwołują się publicyści znanych periodyków. Jednak bez echa… Pandemia stała się papierkiem lakmusowym naszej rzeczywistości, który wcale nie odzwierciedla społeczeństwa poddanego próbie. Samotność nie jest, aż tak dotkliwa – rozwinęły się nowe formy komunikacji. Trupy nie leżą na ulicach. Absurdalne okazało się zamykanie parków, a tym bardziej lasów, bo wirus jeśli już, to atakuje gdzie indziej. Najczarniejsze scenariusze się nie sprawdzają – mówi Paweł Heulle w rozmowie z Adamem Kamińskim, Piotrem Milatti i Leszkiem Kopciem. Jedyny pewnik jaki mamy to ten, że:
(…) ludzie chcą żyć. Nie – chować się w domach, zasłaniać maskami, unikać innych. Chcą żyć pełnią życia. Celem nie jest dla nas przeżycie, ale życie – czyli spotykanie się, rozmowy, przebywanie w pięknych miejscach. Wszystko to łączy się z byciem z innymi ludźmi.
Przebywanie w towarzystwie jest okupione ryzykiem zarażenia. Źle widziana jest zbytnia zażyłość: podanie ręki w geście przywitania, przyjacielskie przytulenie, okazanie czułości. Ograniczenia sprowadzają się do myślenia o skórze, przez skórę, ostatecznie sprowadza się to, do myślenia o życiu w wymiarze jednostkowym jak i światowym, ludzkim i nieludzkim – o czym pisze Maciej Topolski w artykule „Zachowaj bliskość”. Dotyk, zapewniający poczucie bliskości, sympatię, emocje staje się problemem. Ten elementarny mechanizm gwarantujący życie, okazuje się aktem zagrażającym życiu, w dobie epidemii.
Mówiąc o dotyku w czasie pandemii, trzeba powiedzieć o wielu interakcjach ze światem – tych wszystkich, które uwidoczniły, choć lepiej powiedzieć uzmysłowiły, istotną, ściśle powiązaną z życiem rolą dotyku. Czy to w sytuacji określenia bliskości, co nie jest sprawą wyłącznie przestrzenną (do kogo mogę się zbliżyć), ale też emocjonalną (…), czy rozumienia kontaktu jako komunikacji na odległość (…). I kolejnych przypadków. Izolacji w domu, mieszkaniu czy innym miejscu schronienia, uzmysławiającej, że – dokładnie jak zwierzęta – człowiek chowa się w momencie zagrożenia (…).
Umysł w stanie pandemii szuka ucieczki z sytuacji zagrożenia, z atmosfery walki, ze stanu wojny- bo właśnie tak, kreowana jest rzeczywistość, w której obecnie się znajdujemy. Pisze o tym Michał Cierzniak w artykule „Wirus metafory”, dobitnie podkreślając, jak przenośnia militarna w odniesieniu do sytuacji wirusowej wpływa na rozumienie zjawiska pandemii i temu jak stara się mu przeciwdziałać. Zewsząd „wylewają się” hasła, że trwa „wojna z pandemią”, nie ulega też wątpliwości, że uczestniczymy w wojnie sanitarnej, a najbardziej narażeni są ci (sic!) „na pierwszej linii frontu”, są też ofiary – ci którzy polegli i są też zwycięzcy, w tej nierównej walce. Zastosowanie takiej poetyki to nic innego, jak ostrzeżenia mobilizujące obywateli do poświęcenia swojej wygody i części swobód w obliczu trudnego, niezwykłego wyzwania. Sposób, w jaki mówi się o pandemii w mediach, jest ekwilibrystyką, której grozi zapadnięcie się w zastraszenie i granie na emocjach.
Umysł w czasie pandemii potrzebuje porządnej dawki „pigułki” intelektualnej, aby wyjść z pułapki myślenia wciąż o tym samym, też ze spirali lęków jakie często sam na siebie nakłada. Uratować go może dobra literatura, o czym pisze Marcin Dobrowolski w artykule – „Literatura czasów pandemii na gorąco”. Udowadnia tym samym, że czytamy niezmiennie od setek lat, zawsze z tych samych pobudek. Nie inaczej jest w czasie izolacji społecznej, kiedy to książka pomaga uciec od codziennych paranoicznych informacji medialnych, od samotności i od wirusa. Pandemia stała się dla pisarzy inspiracją do tworzenia tu i teraz, na bieżąco. O czym przekonują Łukasz Orbitowski, kładący nacisk na rozrywkę i oderwanie czytelnika od rzeczywistości, podobnie jak Wojciech Chmielarz, Jakub Ćwiek czy Andrzej Zajas. Konstruują swoje historie w Internecie, jako najbardziej dostępnym medium. Już nie tylko seriale, nie tylko gry, nie tylko filmiki mają swoje odcinki, także literatura zbiera swoich fanów przed ekran komputera serwując zabawę na wysokim poziomie. I tutaj pisanie staje się emocjonalną szczepionką ułatwiająca mierzenie się z rzeczywistością.
Uciekając przed wirusem, tworzymy reportaż w postaci memów internetowych, co genialnie opisuje Nina Paśniewska w tekście – „Obraz koronowirusa i społecznej kwarantanny w memach internetowych”. Zauważa, że dzięki tym ironicznym obrazkom „umiera się” śmieszniej! Być może jest to odpowiedź na globalny kryzys psychiczny? Być może jest to forma odreagowania braku poczucia bezpieczeństwa, strachu o zdrowie, niepewności gospodarczej itd. Nie ma wątpliwości, że wszyscy chorujemy na koronowirusa psychicznie. Pewne jest jedno, że ta forma twórczości rozwinęła się wyśmienicie na całym świecie, tworząc tym samym, coś w rodzaju kroniki tych czasów.
Poczucie bezsilności postawiło nas na psychicznym progu wytrzymałości, jednak bardziej jak zakażenia boimy się blackoutu, czyli awarii systemu elektroenergetycznego, który mógłby spowodować dłuższą przerwę w dostawie prądu. Wszystko wskazuje na to, że nowe technologie rozwiążą wszelkie problemy, dotykające ludzkość. Maszyna stała się przedłużeniem naszego życia, naszego jestestwa, naszej świadomości , wiedzy i zdrowia, rozrywki. Czy to nie szalone? Świetnie to zjawisko opisuje Karolina Wajman w tekście – „Technologia nas nie uratuje”. Zauważa, że te wszystkie ucieczki w niemalże rozpaczliwe pozorowanie życia online, w egocentryczną wiarę, że to mimo wszystko przetrwamy, dają do zrozumienia, że nie jesteśmy pogodzeni ze śmiercią. Wystarczy postawić sobie fundamentalne pytanie: dokąd zmierzam? I cała ta sieć, którą się nas na co dzień karmi pada…
Wyzwaniem jest stawianie pytań! Refleksja! Zadanie sobie pytań na temat sensu życia? Natury dobra i zła i tego, jaki system wartości jest dla nas najważniejszy w czasach ostatecznych… Potrzeba nam analizy samych siebie, zajrzenia w głąb swojej duszy – jestestwa, niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący czy też nie. Co ten czas nam daje, co zabiera, i co po sobie zostawimy… Czy tylko ulegamy zbiorowej panice, jesteśmy jak zwierzęta, które myślą jedynie o tym, by przeżyć?
Najnowszy numer Blizy jest doskonałą mozaiką tekstów, odzwierciedlających kondycję człowieka, społeczeństw, kultury w kontekście zarazy. Nie pozostawia odbiorcę obojętnym, stawiając sokratejskie stwierdzenie „wiem, że nic nie wiem”.
Jaki fajny kolejny artykuł otwierający umysł, a raczej podpowiadający, że trzeba myśleć samodzielnie.
Co do paniki, wśród wielu osób jest ona, jednostkowa – wówczas wiele osób izoluje się i odcina od świata, następstwa depresja …..itd
zbiorowa – w zależności od wielkości grupy i więzi pomiędzy jednostkami w grupie oraz od poziomu intelektu i świadomości społecznej.
W tym drugim przypadku są najwartościowsze jednostki, które są otwarte na kontakty, dialog i myślą w oparciu o fakty, argumenty itd.
Bardzo podoba mi się zwrócenie uwagi na blackout i uzależnienie od technologi. Jako osoba o ścisłym umyśle zawsze fascynowałem się techniką i dalej fascynuję,
jako inżynier, choć potrafiłbym bez niej żyć, a jak już to z nastawieniem, że ona ma służyć w bezpieczny sposób nam, bo ci co jej nie rozumieją,
bardziej zaczynają stawać się maszynami, aniżeli ludźmi. Tak często się zastanawiam, gdzie jest granica człowieczeństwa??? – dla sprostowania nie mam na myśli uczuć i myśli,
ale naszą fizyczną egzystencję – bo czy człowiek ze sztuczną nerką jest człowiekiem? a z protezą kończyny? a ze sztucznym sercem? a chipem w mózgu zwiększającym pamięć? a z chipem co za nas myśli i podejmuje decyzje? GDZIE JEST GRANICA??? Dlatego izolacja o której Pani redaktor wspomniała, jest potrzebna do zagłady ludzkości, brak bliskości drugiego człowieka itp,
a następnie wpajanie konieczności instalowania określonych aplikacji śledzących, do urządzeń śledzących, podłączanie na siłę do sieci wszystkiego co się da, na końcu zostanie człowiek.
Ci co mają taki plan, powinni zostać okrzyknięci największymi zbrodniarzami przeciw ludzkości.
Dziękuję za odwiedziny i pochlebną opinię.
Lęk jest tym, co najbardziej nas ogranicza, zabiera energię i zamyka umysł na to, co logiczne i na to, co daje nam szczęście. Ludzie – w większości, nie wsłuchują się w swoje wnętrze, nie kierują odruchami serca i są głusi na podpowiedzi intuicji. Rządzą nimi medialne komunikaty, które programują ich umysły w hipnotyczny trans, agresję i bezmyślne posłuszeństwo, pozbawiające ich w szerszym kontekście wolności. Ten lęk podsycają wszelkie przepowiednie i objawienia i inne brednie, którymi karmi się nas na każdym kroku… Wszystko zależy od nas!! Ode mnie jak najbardziej – o to, czy dam się wkręcić w maseczkę i truć się na własne życzenie, czy dam się zastraszyć, i czy każdego będę postrzegała jako potencjalnego wroga, który może mnie zarazić.
Ta sytuacja to egzamin z życia, egzamin wolności! Czy go zdam? Ten czas – zarazy (sic!!!) przypomina kim jesteśmy. Kim jestem jako człowiek, jako kobieta, jako lekarz, jako prawnik i tak można wyliczać w nieskończoność… Jakiego wilka karmię? Jakie pytania sobie stawiam w czasie ostatecznym? Po co żyję?
„Epidemia” na nowo zdefiniuje naszą relację z życiem i śmiercią i z samym faktem, że jesteśmy śmiertelni. Bliza świetnie zaznacza pewne aspekty, ale nie w sposób nachalny i nie jednostronnie.
Co do korelacji człowieka z maszyną jest to temat bardzo złożony i warto poświęcić temu zjawisku odrębny wpis na blogu. Moim zdaniem, ludzie zawsze będą eksperymentować czy wyjdzie im to na dobre – być może, jeśli działają z szacunkiem dla cudu jakim jest życie, jeśli działają z innych pobudek, to odpowiedź przyniesie samo życie.
Na pewno gadżety elektroniczne odrywają nas od prostej, przyziemnej dobroci. Odwracają uwagę od piękna natury, od prawdziwej miłości, która właśnie teraz powinna stać sie esencją naszego życia.
Zgadza się, to ludzkie umysły są w stanie epidemii, którą wywołały media i politycy, karmiąc wszystkich dookoła strachem. A wystarczy pomyśleć, przeanalizować to, co dzieje się dookoła i ukaże nam się obraz zupełnie inny, niż 'wtłaczany’ nam. Namawiam wszystkich do samodzielnego myślenia, to nie boli.