XXI wiek funduje nam przerażenie, częstuje strachem, weryfikując naszą rolę na Ziemi. Jesteśmy skażeni lękiem przed czymś, czego nie widać i co nas paraliżuje, co obnaża naszą małość i niemoc. My zdobywcy kontynentów, egoistyczni aktorzy życia, drapieżni konsumenci, korzystający bez umiaru z bogactw, nie liczący się z konsekwencjami eksploatacji planety – zostaliśmy pokonani. Czujemy lęk!

Lęk to chyba najbardziej złośliwy i szkodliwy dla ludzkości wirus. (…) 

Do tej pory niewielu z nas zdawało sobie sprawę jaką wagę ma nasze zdrowie. Spychane na dalszy plan, zaniedbywane, lekceważone… Liczyła się przede wszystkim kariera, praca i sprostanie wymaganiom jakie stawiają instytucje… Chory system wyciska z nas ile tylko może, a że może, to galopada trwa, trwa i trwa… Aż do wczoraj! Coś tak nieuchwytnego, niezauważalnego wstrzymało nasz oddech. Statystyki nie zostawiły złudzeń o tym, że jest bardzo źle. Nieobliczalny wirus zbiera swoje żniwo i nikt nie wie, co przyniesie kolejny poranek… Dziś już wiadomo, że zdrowie nie ma ceny! Czujemy się zagrożeni i bezbronni  Podporządkowani zasadom i czujni. Zdani na łaskę losu. Porzuciliśmy rolę bogów. Ujawniła się nasza małość i niemoc, wobec tego, co nieznane, niewidoczne, groźne… Zatriumfował strach! 

Najstarszym i najsilniejszym uczuciem znanym ludzkości jest strach, a najstarszym i najsilniejszym rodzajem strachu jest strach przed nieznanym. (H.P. Lovercraft)

W jak krótkim czasie zatęskniliśmy za życiem, którego wcześniej, być może, nie docenialiśmy. Zwyczajne były poranne zakupy w pobliskim sklepie, pośpiech do pracy i drażniąca w niej rutyna… spotkanie z przyjaciółmi w knajpie na mieście czy spacer po parku.  I  jeszcze, jak powszedni, męczący pośpiech i zamęt. Na tyle, aby nie zauważać potrzeb emocjonalnych swoich, też  bliskich, z którymi codziennie mijaliśmy się w drzwiach w pogoni za życiowymi wyzwaniami. Bardziej zaprzątała nam głowę pogoń za szczęściem, a te zależało od tego, ile pieniędzy zgromadziliśmy na koncie bankowym i ile rzeczy za to mogliśmy kupić. Przepełniało nas nienasycone pragnienie i głód, aby pochłaniać coraz więcej i więcej, bez końca. Aż do dziś… Czy ma jakieś znaczenie jak jesteśmy bogaci – w obliczu zarazy, dziesiątkującej ofiary?    

Strach ściąga śmierć. Przywabia śmierć przypadkową, niezdecydowaną, taką, która sama nie wie, kogo zabrać. Pamiętaj o tym. Nigdy się nie bój. (E. Cherezińska)

Nagle wszystko stało się ulotne i bardzo niepewne. Runęło jak domek z kart. Dotychczasowe życie straciło swoje znaczenie. Mnożą się pytania, na które brakuje odpowiedzi. Co dalej? Co tak naprawdę liczy się w życiu? 

Ujawniają się ukryte tęsknoty, nieprzepracowane sprawy, niezrozumienie, żal, potrzeba miłości własnej.  Czujesz to całym sobą, że potrzebujesz harmonii. Odrzucasz kontrolę, która do tej pory sprawiała, że byłeś samotny, niepełny, niekochany i niegodny miłości. Wypełniała cię pustka. Zauważasz, jaki do tej pory, byłeś ubogi duchowo. Wszystko opierało się na zewnętrznych wyznacznikach statusu. A przy tych luksusach towarzyszyła ci: frustracja, lęk, depresja, ból, choroba… samotność. Uderzają cię te przemyślenia, które wcześniej nie miały szansy się ujawnić w twoim rozbieganym i ciągle zagłuszanym umyśle. Potrzeba ci spokoju, oddechu, przebaczenia, a przede wszystkim gotowości do zmiany. Dociera do ciebie, że ta sytuacja wiele ci zabiera, ale też bardzo  wiele daje. Twoje wewnętrzne dziecko zaczyna być zauważane.

Zaczyna się duchowa przemiana. Dawanie staje się ważniejsze niż dostawanie, że bardziej cieszy pomoc starszej sąsiadce niż para nowych butów z wiosennej kolekcji. Czujesz wdzięczność, że możesz popatrzeć na wszystko, co cię otacza, że poranna kawa smakuje lepiej niż zwykle, że za oknem budzi się wiosna, że masz czas na długą pogawędkę z ukochaną babcią…

Możemy postanowić, że będziemy patrzeć na świat przez okno miłości, nie lęku. Oznacza to, iż zaczniemy dostrzegać w świecie tylko piękno i miłość, a w ludziach – ich mocne strony zamiast słabości. (G. Jampolsky)

Tak naprawdę liczy się tylko miłość, którą otaczasz siebie i którą emanujesz na zewnątrz.  Już dotarło do ciebie, że twoje dzieci są najważniejsze na świecie i jak bardzo potrzebowały uwagi. Widzisz, że świat zwolnił, a ty z nim też… Pojawi się wiele problemów, których skutki dotkną także ciebie… jednak dobrze o tym wiesz, że nie masz na tę sytuacje wpływu. Jedyne, co może cię teraz uratować, to przede wszystkim spokój i przeświadczenie, że najlepszym sposobem  do uzdrowienia jest miłość do siebie i otaczającej rzeczywistości. Masz szansę, wreszcie zwolnić i dostrzec, co jest najważniejsze. Może uświadomisz sobie, po co żyjesz? 

Oddajmy się całym sercem sprawie duchowej przemiany i skoncentrujmy wyłącznie na dawaniu a nie na braniu, Gdy uświadomimy sobie, że mamy wspólną jaźń, rozświetlimy świat miłością, która nas przenika. Przebudźmy się i zobaczmy, że sednem naszego istnienia jest miłość, zatem my jesteśmy światłem świata. (G. Jampolsky)