Czy kiedykolwiek zastanawialiście się jakie miejsce w świecie literatury zajmuje tłumacz? Szczerze powiem, że często zapominam o osobie, która tak naprawdę kreuje świat widziany oczami autora z innego kraju… Międzynarodowy Dzień Tłumacza skłonił mnie do zastanowienia się nad tym, jaką rolę odgrywa tłumacz książek. Jak wiele zależy od jego wrażliwości, wyczucia, znajomości języka oraz realiów kultury.

Tłumacz książek – osoba, której pracy często nie zauważamy, nie doceniamy jej wkładu w rozwój literatury. Oczekuje się, iż szlachetnie wycofa się na dalszy plan, na pierwszym, pozostawiając autora. A przecież przekład jest sztuką wybitnego artysty! Ważne jest jak interpretuje świat przedstawiony w oryginale, ale przede wszystkim, jak to potem pokaże. Przypomina aktora, odgrywającego swoja rolę, rozumiejącego siłę słowa. Dobrze wie, że w powieści równie ważne jest to, czego się nie mówi lub mówi między wierszami.
 

Małgorzata Łukasiewicz tłumaczka, pisarka tak opowiada o twórczości translatora:

„Wyobraźmy sobie na przykład, że Günter Grass, czyli autor, który wiele dołożył do wizerunku współczesnych Niemiec, swego czasu nie znalazłby w Polsce takiego tłumacza jak Sławomir Błaut. Mielibyśmy po polsku jakiegoś Grassa, ale mógłby to być Grass nieciekawy, ciężki, nieurzekający językowym polotem. Nie chciałoby się go czytać, nikt by się jego książkami specjalnie nie przejmował. O ile uboższy byłby wtedy nasz obraz kultury niemieckiej”.( źródło
 
Literatura jest jednym z wytworów wybitnych ludzi, sztuki słowa, odzwierciedla specyfikę społeczeństwa, w którym powstaje i w tym sensie tłumacz pośredniczy między różnymi kulturami, ukazując rodzimej inną, „obcą”. To dzięki tłumaczom te „odrębne światy jakimi są literatury rożnych krajów, stają się czymś w rodzaju naczyń połączonych, zaczynają do siebie przylegać i łączyć się w rodzaj jednego wielkiego tekstu”.( źródło)
 
Często można usłyszeć, iż idealny tłumacz to taki, którego czytelnik w ogóle nie powinien dostrzec, ponieważ odbiorca nie może „słyszeć”, że czyta przekład. I chociaż go nie widzimy i nie słyszymy, to od niego głównie zależy jak, jako czytelnicy rozwijamy się i widzimy rzeczywistość.
 
Czy świat opowiadań Alice Munro byłby tak poruszający i przenikliwy, gdyby nie tłumaczenie Elżbiety Zychowicz, czy tolkienowska wizja „Śródziemia” do reszty by nas pochłonęła, gdyby nie kunszt Marii Skibiniewskiej, ile byśmy stracili, nie mając przekładów Szekspira w doskonałej interpretacji Stanisława Barańczaka… Czy Wisława Szymborska dostałaby Literacką Nagrodę Nobla, gdyby jej szwedzkim tłumaczem nie był Anders Bodegård? Badacze twierdzą, że nie. Rola, jaką przy wyborze szwedzkiej Akademii odegrał tłumacz, jest nie do przecenienia.

Ten Wirtuoz Słowa oswaja to, co inne, nieznane, niekiedy budzące nieufność, a może nawet lęk. Dobrze wie, że najważniejszy staje się język – nośnik emocji, to dzięki niemu książka potrafi zafascynować, wzruszyć, rozbawić czy wstrząsnąć.

 

Czy zwracacie uwagę na tłumaczy, czytając książki obcojęzycznych autorów? Macie swoich ulubionych translatorów?