Uważała, że prowadzi życie „motylka” pozbawione dramatyzmu. Ceniła sobie dwa słowa „nie wiem – małe, ale mocno uskrzydlone”. Nie znosiła chaosu, podziwiała zalety rozumu. Przepadała za oglądaniem oper mydlanych, w których odnajdywała wątki z greckiej mitologii. Fascynowały ją małpy, a kicz im gorszy tym lepszy, to znaczy zabawniejszy. Tłumaczyła, że nie uprawia „wielkiej filozofii, tylko skromną poezję”. Dostrzegała detale, drobnostki. Powściągliwa, nie ulegająca emocjom, osoba z manierami osiemnastowiecznej damy, skupiona na problemach XXI wieku. Jej zalety można wymieniać w nieskończoność: skromna, pogodna, z dystansem do siebie i świata, stroniąca od splendoru wielkiej artystki. Pierwsza Dama polskiej poezji – Wisława Szymborska.

„Macie do czynienia z osobą pozbawioną ambicji zawodowych(…). Zawsze chciałam pisać w miarę dobre wiersze i kończyć pisanie, kiedy już nie potrafię nic poprawić. (…) Ja często zaczynam od końca. I powiem, że potem trudno jest wspiąć się do początku wiersza. Niektóre wiersze powstają długo, czasem do nich wracam czasem poprawiam”.
 
„Pamiątkowe rupiecie” Anny Bikont i Joanny Szczęsnej – biografia poukładana z anegdotek, obrazków, zdjęć, zabawnych pocztówek, historyjek i limeryków. „Rupiecie” to metafora, pod którą kryło się całe „uniwersum” Szymborskiej. Niby do niczego nieprzydatne szpargały miały ogromną wagę i nadawały sens. Z nich tworzyła obraz siebie, „która nic tylko wymyśla gry i zabawy” Pojedyncze słówka, urwane zdania, opisy spotkań, myśli, tematy, zdjęcia, daty, relacje znajomych, cały ten zbiór „rzeczy” autorki zebrały w jedną całość, tworząc pamiątkowe wspomnienie, nie tylko o niezwykłej kobiecie, ale też o wybitnych osobach i czasie zmian, politycznych zawieruch.
 
Dziennikarki, w sposób sugestywny, przemykają do świata Szymborskiej. Delikatnie, nie przekraczając wytyczonych granic, prezentują poetyckie inspiracje. Docierają do wnętrza poetki poprzez jej akty pisarskie. Wnikliwie i precyzyjnie analizują każdy detal z życia Wisławy. Czasami im to ułatwiała i wpuszczała je do swojej gry, pełnej przekornej erudycji, „z przymrużeniem oka” i tajemniczym uśmiechem.
 
„Prawie każda poezja, a moja na pewno, czerpie siły ze źródeł niezbyt krystalicznych, z pomyłek życiowych, wątpliwości, głupstw najprzeróżniejszych, z wiedzy gromadzonej chaotycznie i niedającej się uporządkować”.
 
Relacje są szczere, często bawią i wzruszają, skłaniają do refleksji. Poetka nie zgadzała się z Dostojewskim, że jak Boga nie ma to wszystko wolno: – To myśl odrażająca! – kontestowała.
Dbała o przyjaciół. Często spędzała z nimi wolne chwile.  Zaskakują jej dania kulinarne – chińskie zupki, ale też zabawy – loteryjki, dziwaczne prezenty i kolaże. Własnoręcznie robione kartki wysyłane do przyjaciół i znajomych, zaskakują grą zestawionych słów czy obrazków, pełne ciepła, humoru i zdrowego dystansu. Stają się swoistym dopełnieniem twórczości. Kropką nad całością.
 
Opowieść utkana jest ze wspomnień przyjaciół, którzy wyciągają na światło dzienne różne urocze nawyki Pani Wisławy. Nie lubiła zwiedzać muzeów, za to pasjami fotografowała się pod tablicami nazw miasteczek, o niekonwencjonalnym brzmieniu czy znaczeniu. Nie przepadała za teatrem, ale za to namiętnie oglądała filmy. Nie kryła się ze swoją miłością do Andrzeja Gołoty.
 
Zadziwia jej relacja z Czesławem Miłoszem. Przyjaźnili się, spotykali w Krakowie. Miał jako jedyny, ogromny wpływ na jej publiczne wystąpienia On, uważał się za geniusza, powołanego do opisywania spraw ważnych, a ona, wolała myśleć, że nie nie robi na nikim wrażenia, a jej twórczość czytają nieliczni.
 
„Nie bardzo wierzę, żeby mnie czytano w takich jakichś willach, gdzie są baseny, wodotryski, wszystkie takie urządzenia. Absolutnie go tam nie widzę. Widzę mojego czytelnika, jeżeli, kupuje książkę, to patrzy, ile mu zostanie pieniędzy w portmonetce”.
 
W tej książce znalazłam to, czego od zawsze mi brakowało – uzupełnienia do twórczości. Odkryłam Szymborską pełną smutku, uciekającą przed patosem, „zaprzyjaźnioną” ze śmiercią, tak często zabierającą jej ukochane osoby…
Książka przeznaczona jest zarówno dla fascynatów poezji noblistki, jak i dla tych, którzy dopiero zaczynają poznawać jej teksty. Staje się też, inspiracją do nowych lektur.
 
Jestem pełna podziwu dla wnikliwości i pracy jaką wykonały autorki. Ich subtelna interpretacja wierszy i felietonów porusza. Pięknie przeprowadziły przez meandry twórczości i życia pisarki.

Sama Szymborska, gdy jeszcze żyła, odsyłała dziennikarzy do Pani Bikont i Szczęsnej, bo one wiedziały więcej o jej życiu niż ona sama.