Niezmiennie zadajemy sobie pytania: jak dziś wyglądałby Stary Kontynent, gdyby nie zamach w Sarajewie?
Czy ujawniłyby się późniejsze systemy faszystowskie, dyktatury wojskowe? Czy prawa mniejszości narodowych i etnicznych byłyby nieustannie gwałcone? Europa stałaby się ojczyzną dwóch największych totalitaryzmów? Nie odpowiemy na te pytania. Nigdy, bo historii nie da się cofnąć… Ale zawsze warto ją analizować.

 
Za nim na dobre rozpętała się katastrofa, został zamordowany następca tronu, arcyksiążę Franciszek Ferdynand wraz z żoną. Ile wiemy o tych ludziach, których śmierć stała się pretekstem do wojny? Czy którakolwiek inna para tak mocno, choć nieumyślnie, wpłynęła na kształt ówczesnej epoki? Minął już wiek od tamtego tragicznego dnia w Sarajewie. Ich życie prywatne, potyczki, radości otacza nimb tajemnicy. Być może dlatego, że należeli do kręgu rodziny Habsburgów. Tak nieprzystępnej co tajemniczej, bardziej dbającej o konwenanse niż o rzeczywiste losy swojego ludu. Jacy byli Franciszek Ferdynand i Zofia?

 

Na to pytanie próbują odpowiedzieć – Greg King i Sue Woolmans w swojej książce „Zabić arcyksięcia”. Spisują historię, która wzrusza. Obalają stereotypowe opinie i plotki. Umiejętnie budują klimat epoki edwardiańskiej, nieuchronnie odchodzącej w przeszłość:

„Stary,pieczołowicie porządkowany świat uległ przeobrażeniu: pojawiły się w nim samochody i odkurzacze, ragtime i art noveau, Isadora Duncan i śmiałe pary tańczące tango. Damy w eleganckich sukniach wciąż tańczyły walca z oficerami w szykownych mundurach, a wielcy książęta trwonili fortuny w pozłacanych kasynach Monte Carlo, lecz (…) wcześniej zatonięcie Titanica zachwiało bezkrytycznym podejściem do klasowych przywilejów”.     

Ślub następcy tronu Franciszka Ferdynanda i hrabianki Zofii Chotek był wydarzeniem burzącym dworską tradycję w rodzie cesarza Franciszka Józefa I. Co więcej okazał się skandalem! Na przełomie XIX i XX wieku dwór austro- węgierski uznawano za najbardziej snobistyczny w Europie. Liczyły się nie tyle poglądy i troska o sprawy publiczne, co etykieta i pochodzenie.

Czytając tę opowieść czułam jakbym przeniosła się na carski dwór i była świadkiem ich życia. Wspólnej drogi pełnej miłości, ale i wyrzeczeń. Okupionej poświęceniem, wystawionej na próbę ludzkiej zazdrości i dworskich szykan. Nie poddawali się przeciwnościom losu, będąc opoką dla siebie i swoich dzieci.

 
 
Niczym w bajce o Kopciuszku śledzimy perypetie zakochanej pary. Franciszek Ferdynand poznał Zofię Chotek na balu maskowym. Z tłumu księżniczek i koronowanych kandydatek wybrał właśnie ją – zubożałą hrabiankę, damę dworu, niepozorną dziewczynę o ujmującym uśmiechu i inteligencji. On nie chce nawet słyszeć o tym, że popełnia mezalians, wybierając na towarzyszkę życia kobietę niegodną jego pozycji rodowej. Walczy o jej względy i sympatię. To właśnie przy niej jego życie ma znów swój smak i sens. Walkę o swoją „księżniczkę” wygrał, ale było to gorzkie zwycięstwo, spychające wybrankę w siedlisko upokorzeń, drwin i lekceważenia ze strony rodu Habsburgów i koronowanych głów. Zofia została na zawsze skazana na bycie morganatyczną żoną, niedorównująca swojemu mężowi. Nie mogła dzielić z nim tytułów ani tronu, ich dzieci zostały wykluczone z cesarskiej sukcesji.
Starali się nie dostrzegać złośliwości jakie spotykały ich w „wielkim świecie”. Stworzyli sobie arkadię oddaloną od Wiednia, gdzie najważniejsza była miłość, wsparcie wiara i praca.
 
„Konopischt był (…) domem, miejscem pierwszych wspomnień, kokonem, w którym rozgrywały się (…) wszystkie codzienne sprawy. (…) Był schronieniem Franciszka Ferdynanda i Zofii. Z biegiem lat średniowieczny zamek wypełnił się ciepłą, rodzinną atmosferą i stał się przytulnym azylem oddalonym od nieprzyjemnych wiedeńskich plotek i intryg cesarskiego dworu”.
 
Do obowiązków przyszłego cesarza należały dyplomatyczne wizyty, zawieranie przyjaźni z władcami państw. Ferdynand starał się być człowiekiem otwartym na zmiany, liberalnym, a jednocześnie wiernym cesarzowi i idei monarchii. Głównym celem była modernizacja kraju, przekształcenie go w federację. Jego wizje unowocześnienia monarchii nie zyskały nigdy akceptacji cesarza Franciszka Józefa. Tu rządził konserwatyzm wiedeńskiego dworu, brak jakiejkolwiek wizji przyszłości imperium, liczyły się sztywne konwenanse epoki.

 

Marzenia arcyksięcia Ferdynanda nie spełniły się… Złowrogo zamajaczyła wizja wojny, której tak bardzo chciał uniknąć.  Dwa strzały przesądziły o dalszych losach Europy… Rozpętały koszmar, który pochłonął 8 mln ludzi, a 21 mln zostało rannych. Była to najkrwawsza w dziejach Europy batalia, której skutki odczuwaliśmy jeszcze do 1989 roku.
 
Historia przedstawiona w książce to pasjonująca kronika, oddająca klimat i atmosferę monarchii austro- węgierskiej. Pokazująca potęgę Habsburgów, ale też ich hermetyczność i zgnuśniałość. Opowieść zachwyca bogactwem szczegółów i wiernością historycznych przekazów. Autorom udało się umiejętnie zbudować klimat, a potem tragizm zamachu. Stworzyli dzieło, porywające swoim dynamizmem, lekkością stylu, sprawiając, że od lektury nie można się oderwać.
 
Powieść porusza. Buduje obraz Ferdynanda i Zofii, jako tych, należących do wielkiego świata, a jednocześnie stroniących od jego blichtru i zakłamania. Ludzi, dla których najważniejsze było ich szczęście, choćby miało trwać ulotną chwilę i o tym, jak przewrotny jest los…
 
 
Andrzej Wajda – o zamachu w Sarajewie: