drzewo migdałowe

Drzewo migdałowe, tak niewiele potrzebuje, a tak wiele daje… Schronienie w jego cieniu, to łaska dla umęczonych upałem, łzy ronione pod jego liśćmi dają ukojenie, a owoce są pokarmem dla cierpiącego głód. To ono usłyszy tęsknoty i pragnienia skryte w głębi serca. A ze szczytu jego konarów dostrzeże się najpiękniejsze widoki, które wyzwolą marzenia o lepszym życiu. Kryje tajemnice. Niemy świadek ludzkich dramatów, rozstań, powrotów i śmierci…

Drzewo w powieści Michelle Cohen Corasanti pod tytułem – „Drzewo migdałowe” staje się jedyną bezpieczną przystanią, w rzeczywistości przesiąkniętej zapachem lęku, odgłosami bomb i unoszącej się nienawiści. Czy jest nadzieja na ocalenie krainy drzew migdałowych? Na pojednanie?

Pisarka swoją wstrząsającą historią „krzyczy” – nie odwracajcie oczu od krzywdy, poniżenia i bestialstwa! 

Źli muszą uwierzyć, że jesteśmy od nich gorsi, żeby usprawiedliwić to, jak się z nami obchodzą. Niestety nie rozumieją, że wszyscy jesteśmy tacy sami. 

Słowa, które słyszy palestyński nastolatek – Ahmed od swojego ojca wzbudzają w nim opór i bunt. Czuje żal krzywdę i złość. Nienawiść do tych, którzy zabili jego ukochaną siostrzyczkę, zamordowali brata i niesłusznie pojmali ojca.

To Oni – spalili jego dom i skazali jego rodzinę na żebraczy los…. To Oni  – chłopcy w jego wieku, nie mieli ani  jednej  chwili zawahania, gdy katowali jego najbliższych. To – Oni – są silni, są zwycięzcami, są ponad prawem. Dlatego gardzi nimi… I najbardziej na świecie pragnie zemsty. Tylko czy odwet przyniesie ulgę, ukojenie? Dociera do niego, że wejście na wojenną ścieżkę nie da mu satysfakcji, ale pogrzebie najlepsze wspomnienia. Nienawiść niszczy wszystko! Siła tkwi w nim, w jego wnętrzu, w jego umyśle i talencie. 

Nienawiść bierze się ze strachu i braku wiedzy. Gdyby ludzie mogli poznać tych, których nienawidzą, i skupić się na tym, co ich łączy mogliby przełamać tę wrogość. 

Ahmed ma wielki dar. Jest matematycznym geniuszem. Jednak sytuacja zmusza go do porzucenia szkoły. Musi utrzymać rodzinę.  Buduje domy dla Żydów. Wysiłek fizyczny jest ponad jego siły, ale daje poczucie, że ma na skromną strawę dla  członków rodziny. W trakcie tej katorżniczej pracy zostaje okaleczony jego młodszy brat. Los nie szczędzi bólu i upokorzeń. Mimo tego chłopak nie przestaje marzyć i podąża za słowami ojca: „Nie można żyć gniewem, synu…” 

Wycieńczony i często zrozpaczony ucieka w świat algebry i trygonometrii. Równań, które niosą go ku przyszłości i pozwalają marzyć. W szlifowaniu jego matematycznych zdolności pomaga mu palestyński matematyk, który dostrzega jego geniusz. Wie, że jego uzdolnienie zaprowadzi go na szczyt. I nie myli się. Ahmed staje w szranki z najlepszymi matematycznymi, izraelskimi umysłami. Tę walkę wygra! Droga na najlepszą uczelnię jest dla niego otwarta. Zwyciężył chart ducha, poświęcenie, wytrwałość i ciężka praca. Jednak dramatyczny los nie opuszcza go do końca… Mimo to, pokonuje swój lęk, uprzedzenia i daje świadectwo tolerancji i pokory. Udowadnia, że każdy jest równy, każdy inny i na swój sposób wartościowy. Osiąga wszystko, co możliwe w świecie nauki, pracując z Żydami. Wychodzi poza krąg przemocy i osiąga swój cel – zwraca uwagę świata na los Palestyńczyków. 

Tak jak kiedyś marzyłem o manipulowaniu atomami, tak teraz marzę o świecie, w którym wzniesiemy się ponad narodowościowe, wyznaniowe i inne dzielące nas różnice, by realizować wyższe cele. (…) Mam odwagę śnić o pokoju.

Książka jest apelem do ludzi na całym świecie. Jest opowieścią o strasznym losie dzieci! Bo to jest historia o dzieciach, wmanewrowanych w meandry zakłamanej polityki. O tych najmłodszych, którzy nagle mają puste oczy i lęk w sercu, którzy już nie boją się śmierci, ale raczej boją się żyć w realiach tak nieludzkich, jak to tylko możliwe. O tych, którzy tęsknią za normalnym życiem pełnym troski i miłości w cieniu drzew migdałowych. I wreszcie o dzieciach nie tylko palestyńskich, ale też izraelskich, które giną po obu stronach konfliktu. Wojennej barykady, którą wyznaczają dorośli pozbawieni serca i wizji na przyszłość…

„Drzewo migdałowe” to lektura odciskająca piętno na czytelniku. Bez moralizowania i zbędnego patosu, ukazująca cierpienie obu stron. Wciągająca bez reszty i doskonale napisana, tak, aby pokazać piekło wojny, a jednocześnie oddać sens życia, życia za wszelką cenę. To też powieść o gniewie i wybaczeniu, o rodzinnych więziach, miłości i nienawiści, a także o tolerancji i próbie pozbycia sie murów i uprzedzeń, bo każdy człowiek jest inny, a jego historia wyjątkowa. 

Napisać, że ta książka jest wstrząsająca, to zbyt banalne, że tragiczna zbyt oklepane, że emocjonująca – zbyt zdawkowe. Nie ma odpowiedniego słowa, by oddać uczucia jakie towarzyszą w trakcie czytania. Ta opowieść jest przede wszystkim świadectwem tego, jak rozprzestrzenia się zło i jaką ma siłę rażenia, i że bez względu na jego skalę, zawsze pojawia się iskierka nadziei…