Dzieciństwo bez pluszowego misia? To raczej niemożliwe… bo kto, jak nie on wysłuchiwał wszystkich żali i skarg, gdy mama znikła? Kto ukoił płacz i tęsknotę za rodzicami? Kogo najlepiej się przytula? I kto, daje poczucie bezpieczeństwa i poprawia humor lepiej niż czekolada?

W Światowy Dzień Pluszowego Misia przypomnijmy sobie, tego pierwszego, ulubionego pluszaka, bez którego, w pewnym wieku, życie wydaje się bardzo, ale to bardzo smutne… Warto też wspomnieć o misiach, które nie tylko nas pocieszały, ale poruszały naszą wyobraźnię i zostały z nami do dziś.

Wzbudza sympatię, radość i porusza moją sentymentalną strunę. Wracam do lat dzieciństwa, kiedy to lekiem na całe zło i wielki strach (zazwyczaj miał wielkie oczy:) był MIŚ. Przypominam sobie, gdy mój mały syn nie rozstawał się ze swoim pluszowym przyjacielem – jak się później okazywało: jedynym winowajcą i inicjatorem psot. Ale najfajniej bawiliśmy się wtedy, gdy śledziliśmy przygody bajkowych misiów, a ich perypetie wzbudzały zdziwienie, zaciekawienie i uśmiech.

Kubuś Puchatek

Ulubieńcem był Kubuś Puchatek, dla którego oprócz miodku najważniejsza była przyjaźń, troska i miłość. A dla nas niezapomniane momenty zabawy, wzruszenia i tej niezwykłej „łączności” między światem dziecięcym, a tym dorosłym.

-O, królik jest mądry – powiedział Puchatek w zamyśleniu.

-Tak – przyznał Prosiaczek – Królik jest mądry.

-I ma Rozum – rzekł Puchatek.

-Tak, zgodził się Prosiaczek. – Królik ma Rozum. Nastąpiło długie milczenie.

-I myślę – ciągnął Puchatek – że on właśnie dlatego nigdy nic nie rozumie.

Nasze serca skradł też Miś Uszatek. Urocze klapnięte uszko, umiejący poradzić sobie w każdej sytuacji. Ciepły i przyjacielski zawsze gotowy wesprzeć i pocieszyć.  Przekonał nas, że radość jest najpełniejsza, kiedy mamy ją z kim przeżywać, a szczęścia wcale nie trzeba szukać, aż tak daleko.

-Jesteś wielki czarownik! – zawołał indiański chłopiec, wybiegając z ukrycia i ściskając Uszatka.

-Przepędziłeś węża!

(…) Miś był szczęśliwy i dumny.

-Nie jestem czarownikiem – powiedział skromnie.

-Jestem zwyczajnym Misiem, który lubi, gdy jest wesoło i jasno.

Kolejnym przyjacielem na deszczowe dni był niedźwiadek w niebieskim płaszczyku i czerwonym kapeluszu. Znajda, z walizeczką i świdrującymi oczkami – Miś Paddington. Kompletnie nieporadny, a gdzie się nie ruszył to kłopoty. Urocza była ta jego naiwność i rozbrajająca szarmanckość… Wspaniały kompan dla małych poszukiwaczy przygód, pod warunkiem, że lubią kanapki z marmoladą. 

Paddigton

Każdy z nich był jedyny w swoim rodzaju i uwielbiany, każdy sprawił, że zwróciliśmy uwagę na codzienność w zupełnie inny sposób. Że wczesne dzieciństwo Aleksandra było wyjątkowe i jestem tego pewna – niezapomniane. Liczył się śmiech, przygoda i przyjaciel w postaci pluszowego misia pod pachą. 

Drogie Misie – sto lat!

Wspaniale, że czynicie nasze życie weselszym i ciekawszym.