Czy macie czasami zagadnienia, na które nie znacie odpowiedzi? Nieznane słowa, zgubione daty, fakty historyczne, geograficzne ciekawostki, zagadnienia z dziedziny botaniki, astronomii, literatury, filozofii, archeologii, matematyki, medycyny, a nawet ezoteryki…

Ciekawią tysiące pojęć, na które często chcemy mieć natychmiastową odpowiedź. Dziś jest to możliwe za sprawą Internetu, a ściślej – Wikipedii – światowej encyklopedii. Sama do niej zaglądam, gdy szukam podstawach informacji na dany temat. Często jestem zadowolona z uzyskanych wiadomości, ale mam też momenty zwątpienia, szczególnie, gdy okazuje się, że hasło jest błędnie opracowane. Co wtedy? 

Zastanawiam się nad ideą Wikipedii – portalu zawierającego ok 20 mln haseł we wszystkich wersjach językowych, ma też 200 edycji językowych, a długość haseł jest nielimitowana. To niesamowite miejsce, zrzeszające tysiące ludzi, myśli, doświadczeń, ale też pomyłek…  Dziś Dzień Wikipedii! Wszystkim wikipedystom składam najlepsze życzenia! I piszę posta, wcale nie laudację i nie krytykę, największej na świecie encyklopedii wirtualnej, jaką jest Wikipedia.
 
Każdy może ją redagować, dodawać hasła na stronie serwisu. Rządzą tu demokratyczne zasady, gdyż wszyscy jej anonimowi redaktorzy współpracują bezpłatnie – jako ochotnicy. Do opracowywania konkretnych zagadnień nie jest konieczne ani wykształcenie, ani bycie specjalistą w danej dziedzinie. Co to dla nas oznacza i czy niesie ze sobą jakieś zagrożenie?
 
Encyklopedia od zawsze kojarzy nam się z wiedzą, a ta jest przede wszystkim domeną ekspertów, znawców z naukowymi tytułami, wzbudzającymi zaufanie, iż to, co przekazują jest wiarygodne. W przypadku Wikipedii liczy się przede wszystkim zaangażowanie w stworzenie jak największej ilości publikacji i wypracowany przez regularne edytowanie, i udział w dyskusjach, autorytet. To oznacza, że zarówno profesor jak i gimnazjalista ma taką samą siłę głosu. Co więcej Wikipedia nie posiada żadnych władz, a administratorzy pod względem merytorycznym  są zwykłymi użytkownikami. Nawet nie zarejestrowany obserwator, może edytować artykuł, w dowolny sposób.
 
Nie dziwi, więc fakt, że naukowcy niechętnie angażują się w prace nad internetową encyklopedią, bo uważają, że przeczy ona etosowi wykształconego eksperta. Uczony tworzy kompendium informacji pod własnym nazwiskiem, wcześniej mozolnie wspinając się po kolejnych stopniach naukowego wtajemniczenia – kariery. Niestety jeśli chodzi o Wikipedię, to tak prestiżowy element, jakim jest naukowy dorobek nie ma znaczenia.
 
Zwyczajny użytkownik może zaproponować społeczności równie dużo, co naukowiec. Jednak koszty takiej demokratyzacji są wysokie – następuje zacieranie granic pomiędzy publicznością, a autorem, faktem, a fikcją, wymysłem, a rzeczywistością. Trudno zaznaczyć granicę pomiędzy czytelnikiem, a pisarzem, sztuką, a wytworem, amatorem, a wybitnym specjalistą. To wszystko powoduje obniżenie jakości i wiarygodności otrzymywanych przez nas informacji, co niestety niszczy społeczną dyskusję.
 
„Obecnie w sieci, gdzie głos każdego jest równie ważny, głos mądrego człowieka i jego osobiste doświadczenia nie liczą się bardziej niż głos głupca”.

 

W kulturze 2.0 własność intelektualna traci na znaczeniu, zmieniając młode pokolenie w intelektualnych „powielaczy”, którzy uważają, że „wytnij – wklej ” świata www, to pozwolenie na przywłaszczenie pracy innych osób i nazwanie tego swoja własnością, dziełem.
Nasza kultura nie zawraca już sobie głowy takimi słowami jak zawłaszczanie czy zapożyczanie, by opisać te aktywności. Dzisiejsza publiczność już w ogóle nie słucha – uczestniczy. Rzeczywiście, publiczność to przestarzałe słowo tak jak płyta, pierwsze jest archaiczne, ponieważ oznacza bierność, drugie archaiczne ze względu na fizyczną formę. Płyta nie remiks jest dziś anomalią . Remiks to istota natury epoki cyfrowej. 

Wikipedia jest przykładem zastosowania modelu pracy zbiorowej. Zadanie od wieków powierzane najwybitniejszym ekspertom, zostało przekazane w ręce tłumu często anonimowych, przyłączających się do projektu bez jakichkolwiek weryfikacji, wolontariuszy. Encyklopedia znana nam ostatnio w postaci wielotomowego dzieła, będącego symbolem racjonalnego systemu wiedzy, stała się tętniącym życiem, chaotycznym bytem, udostępnionym czytelnikom.

 

Z drugiej strony, dzięki Internetowi możemy się komunikować, a najważniejsze technologie ułatwiają nie tylko wymianę zdań, ale także gromadzenie doświadczeń, przez co, nawet najlepszy ekspert dysponuje mniejszą wiedzą niż grono skomunikowanych amatorów. 

Trudno jednoznacznie wypowiedzieć się na temat Wikipedii, na pewno jest to wygodne medium, często posiadające sprawdzone wiadomości. Zawsze należy brać poprawkę, że hasło może być niedopracowane, jak stwierdza prof. Wiesław Godzic, socjolog i medioznawca:
Możemy korzystać z Wikipedii, ale bardzo ostrożnie. Ona uczy nas tego, by być nieustannie czujnym. Jeśli całkowicie się jej oddamy, jesteśmy straceni – stwierdził, dodając, że powstało całe pokolenie „wikipediowskie”, a dzisiejsi studenci wręcz mówią słowami z Wikipedii.
 
Zdaniem socjologa encyklopedia tworzona przez amatorów powoduje masowy odwrót od wiarygodnych źródeł, co w dramatyczny sposób zwiększa ilość niepełnej lub błędnej wiedzy.(źródło cytatu)
 
 
Jestem ciekawa czy często korzystacie z zasobów Wikipedii? Jakie macie zdanie na temat encyklopedii tworzonej amatorsko?
 
 
 
Przytoczone cytaty pochodzą z książki:
Andrew Keen, Kult amatora. Jak internet niszczy kulturę, tłum. Małgorzata Bernatowicz, Katarzyna Topolska-Ghariani, Wydawnictwa Akademickie i Profesjonalne, Warszawa 2007