plener czytelniczy
Nie zawiódł fanów literatury, wakacyjny plener czytelniczy w Gdyni.

Moc  spotkań z autorami, warsztatów i koncertów. Działo się wiele! Każdy mógł znaleźć dla siebie coś interesującego, a było w czym wybierać!

Jak co roku odwiedził Gdynię Jerzy Bralczyk, który i tym razem przywiózł ze sobą – „Na drugie Stanisław”  i kolejną „Mój język Prywatny”, a wraz z nowościami podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami językowymi, które stały się pretekstem do kolejnych poszukiwań i do refleksji nad „naturą” polskiego. 

 

Hanna Bakuła, twórczyni serii książek o losach ekscentrycznej bohaterki – alter ego autorki, tym razem opowiadała o swojej najnowszej książce „Jak być ogierem do końca życia”, którą określiła jako „segregator emocji” dla wszystkich kobiet. Dlaczego? Sięgnijcie do lektury tej zabawnej, pełnej anegdot historii o sprawach damsko-męskich. Autorka przyznaje, że jakiekolwiek podobieństwo jest przypadkowe:

„Jestem doświadczoną hodowczynią ogierów, acz jakiekolwiek podobieństwo do moich męskich przyjaciół jest przypadkowe. Uważam, że wyglądają młodo i PESEL się ich nie ima, więc piszę z wyobraźni”. 

Janusz Leon Wiśniewski rekomendował swoją najnowszą książkę:  „Odpuść nam nasze…”, inspirowanej historią Andrzeja Zauchy. Opowieści o wielkim uczuciu i zazdrości. O tym, jak miłość może doprowadzić do rozpaczy, co w efekcie pchnęło zranionego człowieka do zbrodni. Relacja stała się wypadkową do rozmowy pisarza o scenariuszach jakie pisze życie. A jak wiadomo jest ono nieprzewidywalne i nigdy nie wiemy, co nas zainspiruje do stworzenia opowieści. Czasami wystarczy zajrzeć do starej szafy, w której leżą rzeczy zapomniane – szpargały: zagubione guziki, płaszcz, bilety tramwajowe, stary notatnik… I z wielkim pietyzmem ułożyć historię, o jednym z najważniejszych polskich pisarzy – Jarosławie Iwaszkiewiczu. I o tym opowiadała gdyńskiej publiczności Anna Król, autorka powieści „Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie”(TU). A wszystko zaczęło się od wycieczki do muzeum w Stawisku… Pisarka dzieliła się ciekawostkami z życia Iwaszkiewicza, z tworzenia tej książki, z atmosfery jaka panuje w muzeum.

 

 
Wśród wielu wystąpień, ciekawych dyskusji moją szczególną uwagę zwrócił Michał Zawadka, autor książek niebanalnych, pięknie wydanych i arcyważnych, bo skierowanych do najmłodszego czytelnika, też do tego już starszego i czerpiącego z tej skarbnicy rodzica.
 
 
 
 
Od bajki wszystko się zaczyna… a są to historyjki motywacyjne! Budzące wiarę w działanie, w nieograniczone możliwości i w realizację marzeń dziecka. To niesamowita inicjatywa, wnosząca w życie młodych ludzi wiarę w przyszłość i sens lepszej pracy i starań w imię realizacji swoich marzeń! Nie ma chyba nic piękniejszego jak świadomość „siły” napędzającej młodych ludzi, nauczenia ich pokonywania przeszkód, zmieniania ich przyzwyczajeń i walki o siebie.

 

– Uwielbiam budzić w nich wyobraźnię, siłę i nadzieję – mówił na spotkaniu pisarz. Mówić im, że są wyjątkowi, mają prawo do siebie i do swoich marzeń. Pokazywać jak walczyć, pokonywać bariery. Cudownie jest słyszeć dziękuję, będę działał, będę żył – opowiadał autor książek i spotkań motywacyjnych z dziećmi i nastolatkami na spotkaniu w Gdyni.
 
Dla Michała Zawadki bycie autorem książek to odpowiedzialność społeczna. Dlatego spotyka się z dziećmi i zadaje im pytania, dotyczące ich problemów, zahamowań, przeszkód, stojących na drodze do realizacji marzeń. Pisarz widzi potrzeby młodych ludzi i zamienia je na życiowe lekcje w postaci książek. Do tej pory napisał:  „Mądrość z natury, „Zarządzanie marzeniami. Poezja motywacyjna dla dzieci” i fenomenalną „Galerię bajek” z ilustracjami Rafała Olbińskiego, a w przygotowaniu cykl skierowany do młodzieży „Chcę być kimś! czyli jak osiągnąć cele w czasach, gdy wszyscy dookoła mają wywalone”.
 
 
 
Warto było odwiedzić Nadmorski Plener Czytelniczy. Poznać lepiej podróżniczkę i znawczynię egzotycznej kuchni Katarzynę Boni i Martę Fox, piszącą dla młodzieży, a także Ninę Reichter, poruszającą swoimi opowieściami serca starszych i młodszych czytelniczek, czy Michała Piedziewicza, autora powieści toczących się w Gdyni w latach trzydziestych.
 

Po raz kolejny okazało się, że w Gdyni mówi się o literaturze bez nadęcia i patosu, raczej z uśmiechem i lekkim przymrużeniem oka. Przysłuchiwanie się mistrzom słowa mówionego i pisanego wniosło wiele ciepłych odczuć i zadowolenia, do tego było słońce, morska bryza, zieleń i uśmiech. Jak zwykle, miasto stanęło na wysokości zadania z klasą i w dobrym stylu!