„Kto przeżył? Co z jego rodziną i znajomymi? Co ze światem całym? (…)
Zaplątał się w slalom między zaparkowanymi chaotycznie samochodami , betonowymi kwietnikami i zasuszonymi zwłokami ludzi i ptaków. W witrynach sklepowych po prawej dostrzegł wtem ruch, obrócił kamerkę, i to był oczywiście jego ruch, czyli ruch segwaya, czyli Grzesia”.

 

Główny bohater – Grześ, najnowszej powieści Jacka Dukaja „Starość Aksolotla” obserwuje postapokaliptyczną rzeczywistość. Zastanawia się kim jest? Człowiekiem czy robotem?

W ziemię uderza fala neutronowa, która zmiata z powierzchni wszystko co żyje. Znikają ludzie, zwierzęta, a nawet bakterie oceaniczne. W tej walce o przetrwanie wygrywa materia nieorganiczna. Kontrolę przejmuje software i hardware. Nielicznym udaje się przetrwać dzięki transferowi świadomości do sieci. Teraz ich życie toczy się w dedykowanym paśmie wirtualnym, które wcześniej miało na celu ułatwić życie ludziom. Uratowani przybierają postać stalowej maszyny, pozbawionej wszelkich ludzkich odruchów. Są wyposażeni w możliwość myślenia i obserwacji oraz specjalistyczne oprogramowanie.

„Jesteśmy spotworniałymi cieniami-złomami człowieka, molibdenową desperacją pustego serca.”

Wśród ocalałych funkcjonuje główny bohater Grześtansformer, błąkający się wśród wyspecjalizowanych mechów, wielozadaniowych pojazdów, irigochi, zaawansowanych  sexbotów z obliczem postaci z Anime. Próbujący za wszelką cenę odtworzyć ludzką cywilizację. Często targany wątpliwościami – czy warto wracać do przeszłości, przecież „człowiek poniósł zasłużoną karę„. Jak się okazuje utrata ciała nic nie zmienia, a człowiek prawie wcale nie rożni się od robota.

„Czy w istocie cokolwiek się tu zmieniło od czasów sprzed Zagłady? Google tak czy owak trzymał u siebie kopie neuro każdego człowieka na Ziemi. Jeśli nie sporządzone przez IS3, to skompilowane ze wzoru jego internetowej  aktywności”.  

Apokalipsa Dukaja porusza wyobraźnię. Świat iskrzący się neonowymi banerami, zastygły w pajęczynie kabli, brzmiący wizgiem metalu napawa lękiem. Nie koniec jest tu najważniejszy, nie wizja stalowych gigantów, ale pytania o kondycję naszej  cywilizacji i sens jej  istnienia. Co dalej? Czy człowiek zanurzony w świecie gadżetów nie przypomina przypadkiem samotnego Grzesia?  Dążący do interakcji z drugim człowiekiem za pomocą łączy, wysyłający masę obrazów, komunikujący  swoje stany przez emotikony. Współczesna cyberprzestrzeń daje złudzenie uczestniczenia w życiu. „Wszyscy jesteśmy gadżetami myśli”.


Autor nie daje odpowiedzi, nie prowadzi na manowce osamotnienia i depresji. Coś lekko sugeruje, daje do myślenia, stawia pytania i  przede wszystkim wymaga od czytelnika uważności. Jego proza jest wymagająca. Naładowana szczegółami technicznymi, żargonem komputerowo- technicznym. Przez co tworzy własne uniwersum, z całą masa specjalistycznych terminów, odniesień literackich, ilustracji, a całość rządzi się swoimi prawami. Czy uda się wam je odkryć?

Pełno tu zaskakujących rozwiązań, przejść z tekstu do znaczenia pojęcia – ułatwiają podlinkowane teksty, exlibrisów, dopełniających apokaliptyczną treść i poruszających wyobraźnie ilustracji Marcina Panasiuka, dodatkowo projekty robotów w formacie 3D autorstwa Alexa Jeagera. Zaskakujący miks tworzy spójną całość, zachęcając do sięgnięcia po e-booka. Projekt staje się alternatywą dla filmu, czy mozolnego czytania. Dużo się tu dzieje w warstwie wizualnej, skłaniając nas do refleksji nad naszą przyszłością.

Trick „lektury piętrowej” jest niewątpliwym wabikiem. Tworzy integralną narrację dla świata technologii. Wrażenie robi film, wprowadzający czytelników w świat powieści. Nastrojowa muzyka i cudownie naturalna dziewczyna kontrastują z bezduszną kamerą stalowego potwora, tworzącego swój wytęskniony świat…

Lektura zaskakuje możliwościami, daje do myślenia. Bo nawet jeśli będziemy uzbrojeni w stalową formę, wysyłający nastrojowe obrazki, zaopatrzeni w najlepsze kamerki, to nie ominie nas tęsknota, melancholia, samotność czy zazdrość.

E-book łączy w sobie nowoczesność na miarę XXI wieku, wykorzystuje, wszystkie możliwości multimediów i przestrzega, przed zbyt pochopnym porzuceniem tradycyjnej książki, na rzecz materii nieorganicznej.

A co Wy myślicie o „wielowarstwowej” formie tej książki?
Recenzja ukazała się na stronie PAPIEROWYCH MYŚLI