Często nie mogę się oprzeć wizycie w księgarni.
Mam kilka swoich ulubionych miejsc w Trójmieście. Odwiedzam je w chwilach, gdy chcę poprawić sobie humor. Zwykle kupuję książki spontanicznie. Czekam, aż któraś przyciągnie mnie swoim tytułem, pięknym wydaniem, opisem. Mam wrażenie, że spotykam „byt”, który po raz kolejny zawładnie moją wyobraźnią… Lubię ten stan chwilowej konsternacji, zastanowienia i wreszcie zadowolenia z dokonanego wyboru.

 

Moją uwagę zwróciła książka pt „Co czytali sobie, kiedy byli mali?” Ewy Świerżewskiej i Jarosława Mikołajewskiego. Z pozoru nic nadzwyczajnego:  niewielka granatowa, rzucający się w oczy tytuł, sugerujący formułę wywiadu. Kolejny poradnik? Podręcznik dla rodziców – co czytać dzieciom?

Jednak tym razem, otworzyłam coś, co poruszyło moją sentymentalną strunę… Obudziło wspomnienia pierwszych czytelniczych spotkań. Jednego z najważniejszych w życiu doświadczeń, często uświadamiających mi, jak wiele dała mi dobra literatura. Książki sprawiły, że świat stał się bardzo bogaty, nie tylko w wiedzę, ale i w znajomość ludzi i ich losów.
 
Przeglądając książkę Świerżewskiej i Mikołajewskiego, przypomniałam sobie jak uwielbiałam wiersze Brzechwy, Tuwima. Bawiły mnie podróże Koziołka Matołka, trapiły problemy Kubusia Puchatka ze Stumilowego Lasu, a perypetie Ani z Zielonego Wzgórza wzruszały. I wiele innych… których nie sposób tu wymienić. Świat bohaterów dziecięcych lektur, był podobny do świata, jaki przedstawiają rozmówcy. Wyłaniają się tu historie nieprzemijające, ciągle aktualne, uniwersalne.
 
Zwróciły moją uwagę, wspomnienia Kazika Staszewskiego – artysty niepokornego, poety. Lubię jego muzykę, mocne uderzenie w połączeniu z ironią zawartą w tekstach, uruchamia falę emocji i uśmiech 🙂 Kazik przyznaje, że nie wie kiedy zaczął czytać, ale za to pamięta jaka była jego pierwsza lektura – „Piotruś Pierwszak” Mirosławy Buczkówny. Do dziś są z nim wybrane rozdziały. Wrażenie zrobiła na nim „Wyspa skarbów” Roberta Luisa Stevensona. Pod wpływem literatury mały Kazik postanowił sam stworzyć dzieło! Pisał kryminały o bandytach terroryzujących szkołę z krwią i ofiarami śmiertelnymi 🙂
Czas wczesnego dzieciństwa w pewien sposób ukształtował jego gusta czytelnicze, z których czerpie do dziś.
 
Uważa, że ważna książka to taka, w której „znajdują się elementy, które współgrają z elementami twojej duszy – to jest bardzo subiektywne. Dla mnie książka jest ważna, jeśli żałuję, że się skończyła – mogłaby trwać i trwać”. 
 
Ulubioną książką Ireny Eris, którą uważa za cudną, jest opowiastka o „Wróbelku Elemelku” Hanny Łochockiej.
Jej wyobraźnię poruszały wiersze Brzechwy i Tuwima, wirujące w głowie do dziś. Nie przekonała ją baśń Andersena o „Dziewczynce z zapałkami”, wolała te ze szczęśliwym zakończeniem. Potem przyszła kolej na „Awanturę o Basię”, cykl o „Panu samochodziku” i wreszcie na wszystkie części Ani z Zielonego Wzgórza” i wiele innych.Uwielbiała książki, w nich odnajdywała ludzkie tęsknoty, marzenia, bezwarunkową przyjaźń. Miały wpływ na to, jakim jest dziś człowiekiem, jaki ma system wartości i wyrobiły przekonanie, że nawet z najgorszej sytuacji można wyjść obronną ręką. 

 

 

Skarbnicą są dla mnie książki Ewy Woydyłło – psychoterapeutki, publicystki, pisarki. Napawają optymizmem na długi czas. Dlatego ucieszyłam się, gdy zobaczyłam wywiad o dziecięcych fascynacjach po literaturze, właśnie z tą, mądrą osobą.

Woydyłło opowiada jak bardzo wzruszyła ją lektura „Chaty wuja Toma” Herriet Beecher Stowe. Płakała nad losem niewolników. Przyznaje, że była dzieckiem, utożsamiającym się z bohaterami opowieści. Współczuła im i dzięki nim odkrywała, że „inni mają gorzej niż ja, bo życie obeszło się ze mną łagodniej niż z nimi”.
 
„Co czytali sobie, kiedy byli mali?” to rozmowa o tym, ile dają nam książki naszego dzieciństwa, rodzina, podwórkowe zabawy. O tym, jak pod wpływem książek, kształtuje się nasz system wartości i urzeczywistniają marzenia. Udowadniają to aktorzy, dziennikarze sportowcy, pisarze ludzie biznesu, naukowcy. Zastanawiają się, czy bez książek i kontaktu ze słowem byliby tym, kim dziś są.
 
O wyjątkowości tej pozycji świadczy jej oprawa graficzna wykonana przez Marcina Wiecha, ciekawe portrety wykonał Daniel de Latour. Idealnie wkomponowane są ilustracje i okładki różnych wspominanych lektur. Co najważniejsze –  odżywają nasze literackie emocje. Odkrywamy, że książki też były dla nas ucieczką przed nudą i trudnościami, że tworzyliśmy swoje marzenia i odkrywaliśmy te same lektury.
 

Intrygują anegdoty, z lat dziecięcych wybitnych ludzi: Bralczyka, Jandy, Durczoka, Wajdy, Osiatyńskiego. Ich refleksje na temat tego ile książki znaczyły i jak bardzo są ważne obecnie.

Warto przeczytać tę pozycje i wracać do niej, odgrzebując własne wspomnienia, w których za dnia rządziło podwórko, a wieczorami książki.

 

Niezwykle emocjonalna, dopracowana pod względem estetycznym i przede wszystkim, skłaniająca do przemyśleń – jak literatura potrafi „meblować” głowę na całe życie!

„Tak jak ciało potrzebuje jedzenia, by iść, tak samo umysł potrzebuje strawy, by istniały wiara nadzieja motywacja”.  (Marek Kamiński)

 
Polecam 🙂