Z wielką ciekawością wybrałam się na spektakl „Płatonow” do Teatru Wybrzeże. Opinie recenzentów – różne, a ja lubię sama wyrobić sobie zdanie na dany temat. Nie było to łatwe, ale warto poświęcić czas na obejrzenie spektaklu.

 

Dramat w reż. Grzegorza Wiśniewskiego jest okrojony do niezbędnego minimum, tak, że skupia się na relacjach międzyludzkich. Pominięte zostały niektóre wątki i osoby, z oryginalnego tekstu Czechowa.

Towarzystwo dobrych znajomych świetnie się bawi w kawiarni Kołokoł. Grają w szachy, piją alkohol, kochają się. Uciekają w zabawę. Atmosfera gęstnieje, gdy pojawia się Płatonow – wielbiciel kobiet, filozof, muzyk.
Znudzony ustabilizowanym życiem, szuka chwilowej rozrywki, ucieczki od tego co dobrze znane. Rozkochuje w sobie kolejne kobiety, dając im złudzenie lepszego życia. Bierze co chce, a one mu to dają, łudząc się, że odnalazły miłość swego życia. Walczą o niego. Żyją iluzją i za to go kochają. Anna ( w tej roli karykaturalna Magdalena Boć ) stwierdza, iż spełnieniem losu kobiety, jest w tym świecie takie czy inne owinięcie się wokół mężczyzny.
Smutne to i ciągle jeszcze aktualne…
Pod maską bezczelnego łobuza łamiącego konwenanse, kryje się człowiek chorobliwie słaby, zagubiony, tchórzliwy, żyjący od romansu do następnego zauroczenia, aby za moment zaliczyć kolejną przygodę. Pragnie korzystać z uroków życia, ale bez konsekwencji. W chwili, gdy musi podjąć decyzję, ucieka.
Ucieka przed swoją pierwszą miłością – Sonią, przed Anną, wyrachowaną piranią, przed ckliwą Marią, a wreszcie do szaleństwa zakochaną w nim żoną – Saszą. Ale czy można uciec od samego siebie? Od swoich błędów, uczynków, krzywd wyrządzonych innym?
Płatonow w roli Michała Jarosa jest poprawnie zagrany, ale nie porywa swoja charyzmą i bezczelnością cynicznego bawidamka. O ile w pierwszej części zaciekawia, to w kolejnej drażni swoją „rozpaczliwością”. Nie uratuje go Sasza, w tej kreacji świetna Monika Chomicka- Szymaniak, ze swoją naiwną łatwowiernością prostej dziewczyny, pragnącej szczęścia rodziny.  Duchowa pustka zabija Płatonowa, nie ma dla niego ratunku…
Jestem pod wrażeniem pierwszej części spektaklu. Świetnych dialogów, wyrazistego Głogoliewa (w tej roli znakomity Robert Ninkiewicz) i zabawy przy utworze, będącym mottem pierwszej części:
„W nocy w dziwnej atmosferze gdzie rozkoszy księżyc strzeże
krążą ludzie – nietoperze
pijąc słodki grzech”.
Dramat wypełnia duszna atmosfera, wrażenie ciężkości i niedopowiedzeń skłania do przemyśleń. Ciemność, oszczędna scenografia potęgują to wrażenie.
Wiśniewski podaje nam lustro. W XXI wieku ciągle szukamy leku na samotność. Co uśmierzy ból – alkohol, przygodny seks, zabawa w modnym klubie, pieniądze?
Spektakl jest wyzwaniem dla widza. Czechowski Hamlet nic nie stracił ze swej siły znaczeń. Wiśniewski jedynie próbuje to udowodnić.
Fotografie są materiałem prasowym Teatru Wybrzeże.