Czy w dzisiejszych czasach, pełnych przemocy i wulgarności, czasach pozbawionych empatii i wrażliwości, jest coś jeszcze, co nami wstrząsa? Coś co budzi lęk i jednocześnie ogromną chęć zbadania tajemnicy?
 
Odpowiedź jest prosta – kryminał!
Dziś wszyscy czytają kryminały, no prawie wszyscy – porządna większość, ucieka przed trudami codzienności do świata, w którym władzę ma strażnik porządku. Wciąga zagadka z zabójstwem w roli głównej, wartka akcja, wyrazisty bohater i wiara w siłę sprawiedliwości i rozliczenia zła. Najlepszy kryminał to taki, od którego nie można się oderwać!
 
I oto chodzi, żeby zapomnieć o bożym świecie! Przekonują „rzemieślnicy” gatunku, którzy w najnowszym numerze kwartalnika Bliza, opowiadają o fenomenie kryminału. Swoimi spostrzeżeniami dzielą się – Zygmunt Miłoszewski, Marek Krajewski, Mariusz Czubaj, Jacek Bromski, Borys Lankosz, Julian Skelnik, Agata Bielik-Robson czy Kristina Sabaliauskaitė. Wiedzą kto i dlaczego zamordował, kto został wplątany w spisek, kto jeszcze zginie… i dlaczego lubimy kryminały.
 

Ponad dekadę temu, swoją siłę pokazał skandynawski kryminał. Książki Hakan Nesser, Camilli Lackberg, Hanninga Mankella znikały z księgarskich półek. Modę na ten gatunek zapoczątkowała trylogia „Millennium” Stiega Larssona. Twórca jednocześnie udowodnił, że nie tylko angielska czy amerykańska sensacja zdobywa popularność. „Ludzie chcą czytać o Ystd, co w praktyce oznacza, że akcja kryminału może toczyć się wszędzie. Wszędzie więc również w Polsce. Stąd już tylko krok do renesansu gatunku nad Wisłą” – co podkreśla w swoim artykule – „Śmierć nad Wisłą. Polska sztuka kryminału” Rafał Chojnacki. Zaznacza jednocześnie, że bez względu na położenie geograficzne rodzimi twórcy wzorują się na zagranicznych motywach – amerykańskiego profilera, poruszają w obszarze thrillera prawniczego, czy dziennikarskiego śledztwa, gdzie w rolę detektywa wciela się publicysta. Ten trend zmienia się, a wnikliwa obserwacja polskich realiów rzuca nowe światło na rodzimą twórczość.

 

Miejmy nadzieje, że już niebawem będziemy mówić o polskiej szkole kryminału. Jak na razie mamy fantastycznych pisarzy, którzy rozumieją potrzeby swoich odbiorców, a nawet można się pokusić o stwierdzenie, że prowadzą ze swoimi czytelnikami przemyślaną grę, zaskakując i szokując nowymi elementami powieści. W tej zabawie prym wiedzie Zygmunt Miłoszewski –  w rozmowie z Katarzyną Weiher mówi:

„Wrzucamy do powieści trupa, zagadkę, kogoś kto tę zagadkę rozwiązuje oraz finał (dobrze jest, gdy okazuje się, że zabił ktoś inny, niż początkowo zakładał czytelnik). Dodatkowo każdy z nas stara się poszerzyć swoją książkę o aspekt społeczny (obecnie modny jest portret małego miasta). Najważniejsze by elementy te – tak jak w jeździe figurowej – wykonać lepiej niż inni, zaskoczyć czymś nowym lub samą techniką”.

Miłoszewski zdradza co jest wspólnym mianownikiem w polskiej sensacji, czym różni się pisarz kryminałów od pisarza przez wielkie „P” i dlaczego zakończył przygodę z tworzeniem tego typu literatury. Podkreśla, że twórcy uprawiający ten gatunek, muszą poddać się surowej dyscyplinie, gdyż „budowanie konstrukcji gatunkowej wymaga zupełnie innej pracy niż pisanie literatury wysokiej”. Na czym polega ta sztuka? Przekonajcie się.

Marek Krajewski w wywiadzie z Małgorzatą Brylowską, przyznaje, że to właśnie czytelnicy są dla niego niezwykle ważni. To dzięki nim istnieje jako pisarz i dlatego stara się dostrzegać ich oczekiwania i wymagania. Świat przez niego kreowany, ma swoje określone ramy – „bardzo często pojawiają się elementy makabryczne, naturalistyczne czy turpistyczne”. 
Przyznaje, że są  tematy, których nie poruszy, tabu jakiego nie przekroczy i nigdy już nie opisze miłości erotycznej językiem matematyki, bo nie ma w tym wielkiej namiętności…

Najważniejsza, dla autora przy pisaniu powieści, jest narracja – stwierdza Mariusz Czubaj w dyskusji z Moniką Samsel-Chojnacką. Fakty są jedynie szkieletem, podtrzymującym całość. Narracja to coś indywidualnego, tu już widać to, co nazywa – „pisarskimi liniami papilarnymi”, które odróżniają autora od setek innych. Twórca zaznacza, że „tworzenie kryminalnych historii nie ma przecież nic wspólnego z opowiadaniem farmazonów i niestworzonych rzeczy. W tym między innymi tkwi moc i powab tej literatury”.


Filmowy kryminał żywi się tym literackim. Ma gotowego bohatera, intrygę i schemat fabularny. Niestety, polscy reżyserzy blado wypadają w ekranizacjach świetnych rodzimych kryminałów, co opisuje Katarzyna Wajda w artykule „Zbrodnie z literatury, zbrodnie na literaturze. Kilka uwag o adaptacjach…”. Publicystka skupia się na sfilmowanych książkach Zygmunta Miłoszewskiego. Interesują ją, także seriale powstałe na podstawie oryginalnych scenariuszy, będące diagnozą wspólnych lęków i próbą uspokojenia ich dzięki wykreowaniu bohatera na trudne czasy. Autorka z optymizmem patrzy w przyszłość bo tu zapowiada sie wiele obiecujących adaptacji, miedzy in. „Pokot” Agnieszki Holland według prozy Olgi Tokarczuk, a także adaptacja powieści „Ciemno prawie noc…” Joanny Bator.

Adaptacja nie jest prosta dla reżysera – konstatuje Jacek Bromski w artykule „Czasem wyobraźnia milczy” Marty Maciejewskiej. Reżyser zwraca uwagę jak ważna jest zmiana, gdyż historię należy „wzmocnić psychologicznie, wzbogacić relacje między bohaterami, wprowadzić więcej emocji, więcej tajemnicy”. Natomiast Borys Lankosz w rozmowie z Bartoszem Filipem opowiada, o tym, że stara się zobrazować to, co pojawia się w głowie w trakcie lektury. Próbuje wysnuć z opowieści to, co jest najcenniejsze. Dla niego „uczciwa adaptacja jest zdradą”. Dlaczego? Przeczytajcie.

Innymi prawami rządzą się tak popularne seriale kryminalne. Tutaj działa prawo serii. Nieodzownym elementem jest tło społeczno-polityczne (Ekstradycja, Glina, Oficer, Pitbull, i inne) – rozliczanie ekip rządowych z afer korupcyjnych, działalność służb specjalnych, mafia zdrada, układy policji. Często to ponury obraz Polski, jako kraju tajemniczych powiązań, wzajemnych przysług, który jest niepokojąco realny – podsumowuje Małgorzata Major w tekście „Od porucznika Borewicza do Kruszona”.

Bliza nie pomija w swych kryminalnych analizach tak popularnego teatru Kobra w stylu „a la Agatha Christie” i jego mistrzowskich spektakli, a tekst „Zabawa w zbrodnię” Marty Cebera jest prawdziwą wisienką na torcie wśród „sensacyjnych” analiz. Nie można też pominąć rozważań Pawła Bilińskiego na temat antykryminału, w którym parodiuje jego konwencję, bierze w nawias, też liczy na spostrzegawczość odbiorcy.

 

Kwartalnik maksymalnie eksploatuje temat, nie pomijając żadnego zjawiska towarzyszącego popularności kryminałów. Znajdziecie tu analizę tekstów muzycznych i musicali. Zobaczycie oczami wyobraźni mroczną stronę Gdyni, a islandzkie kino gangsterskie, zainspiruje do poznania ciemnych zaułków Reykjaviku. Dajcie się wciągnąć we „współczesne gry z kryminałem”!

Jedno jest pewne, dzięki temu numerowi kwartalnika przybędzie fanów kryminału!
Powieje grozą i humorem, a zbrodnia pokaże wiele twarzy.

Napiszcie o swoich ulubionych polskich kryminałach! Czekam na opinie:)



Polecam:
 
Dziękuję Redakcji za możliwość przeczytania kwartalnika.